poniedziałek, 13 stycznia 2014

f*ck jako słowo klucz

5 lat studiów i specjalizowania się na admina, 2 lata wolontariatu w admince na pierwszej uczelni, zaciskanie RJ'tek zębami i paznokciami a człowiek jak głupi jest, tak i będzie. Jednak jak uczono mnie od podstawówki: Wstęp, rozwinięcie, zakończenie.

Wstęp
Jak każdej wolnej niedzieli, obudziliśmy się wczesnym rankiem o 11. Po zjedzonym śniadaniu przyszła kolej na Internet Hour(s). Do trzeciej przeglądałem zdjęcia kotów w internetach (-"znowu gołe baby oglądasz"), podczas gdy "M" pisała komunikację sieciową w swojej magisterce, w której nieoficjalnie zostałem Product Ownerem (w myśl ScrumagilekanbanBEST technik nowoczesnego pisania kodu).
Niestety napadła mnie myśl, że trzeba coś produktywnego zrobić w życiu. Przez 15 minut odganiałem ją skutecznie, ale jak przyprowadziła kolegów (wyrzuty sumienia), to sponiewierali mnie nazbyt mocno i musiałem się poddać.

Rozwinięcie
-Chcesz coś ze sklepu?
-Mrrrrumiau? - odpowiedziała kotka (mała, czarna, włochata, nie "M"), która leniwie przeciągnęła się po nowo zdobytej przestrzeni na moim krześle
-Co dziś na obiad? - należało już do "M". Uwielbiam te słowne potyczki, zadaj pytanie na pytanie, zaśmiej się z regionalizmu biednego chłopa ze wsi, dorzuć niemieckie słowo w myśl krzyżackiej zasady przystosowywania podległych ludów, itd.
-Zrobie coś, chcesz coś ze sklepu?
-Na jutro na obiad kup to, to i to
Zwycięstwo w tej małej potyczce nie smakowało jednak tak jak dawniej. Zebrałem więc w myślach listę zakupów i po 30 minutach wróciłem z pełną torbą nijak mającą się do tejże listy.
-Nie było kurczaka, kupiłem parówki
Nasz osiedlowy market popularnej francuskiej sieci, rządzi się w niedzielę specyficznymi zasadami. Nigdy nie dostanę tam w ten święty dzień kapusty pekińskiej. W sobotę cały zapas wykupowany jest przez polskie Perfekcyjne Panie Domu, które od dziesięcioleci przygotowują co tydzień najważniejsze polskie danie, znane na całym świecie - Schabowe z ziemniakami i kapustą pekińską. Problemem jest także mięso, więc pamiętając o kurczaku trzeba się zadowolić parówkami, o ile będą.

Następnę 4 godziny zeszły mi na sprzątaniu tego burd... kuchni i gotowaniu kebabu z ryżem i zieleniną.
Pardon! Shoawermy z brokułem gotowanym na parze.

Po wciągnięciu przez odkurzacz połowy choinki (samoskładającej się! ale tylko raz), doszedłem do wniosku, że w końcu mogę zabrać się za coś ciekawego. Czyli wróciłem do problemu, nad którym straciliśmy poprzednie dwa wieczory.
-Te ustawienia robią tak, że jak pytasz po domenie, to przekierowuje na inny katalog, a po adresie na ten pierwszy, Apache czyta nagłówek zapytania i sprawdza, jak ktoś zawołał ten serwer
-Acha, ale nie działa. Czekaj, zadzwonie do taty
Kilka chwil później, mimo przekierowywania portów przez tajwańskie serwery proxy, proste zapytanie po domenie nadal nie chciało zwrócić oczekiwanej odpowiedzi. Postanowiłem, że zapoznam "M" z najcięższą bronią dostępną w wyszukiwarce google.
-Wpisz: "Why, for f*ck sake, this f*ckin' Apache isn't f*ckin' workin'. F*ck"
Jednak "M" nie chciała tego spróbować, obawiając się pewnie, że agenci NSA już nas namierzają i będzie na nią. Za to wpisała magiczny adres jeszcze raz, używając tym razem podglądu zapytań przeglądarki.
-To zapytanie idzie dwa razy, wpierw po domenie, a potem po adresie IP - oznajmiła, z nieukrywanym zdziwieniem. "Nic nowego, widziałem to już dwa dni temu" pomyślałem, ale zanim cokolwiek powiedziałem, usłyszałem:
-To jest ramka, przekierowanie w ramce, on wyświetla ramkę!
Nożesz kurczaczki pieczone! Jak zwykłe przekierowanie domeny na adres IP może wyświetlać zawartość tegoż. Tknęło mnie jednak coś innego:
-Pokaż mi jak przekierowałaś domenę
-Ale ja sie na tym nie znam, masz tu mój panel i patrz:

Przekieruj domene na IP/URL/hostname:
naszadomena.pl : http://123.123.0.123/

Kurtyna, dziękuje, dobranoc.


Zakończenie
home.pl jest świetnym dostawcą usług internetowych. Jedną z wielu rzeczy, którą oferują, jest przekierowanie domeny na adres url. Niestety, informacja o tym, że jest to robione tylko i wyłącznie za pomocą ramki, schowana jest na samym końcu strony "Więcej o przekierowaniach", którą Informatyk przez duże I, taki jak ja, po prostu nie czyta.
Informacja dla niezbyt kumatych komputerowo: Trzeba było wpisać tylko naszadomena.pl : 123.123.0.123. "M" ze zboczeniem pisania aplikacji WWW, użyła zamiast tego "http://123.123.0.123/". A ja zamiast sprawdzić w tamtym miejscu, od trzech dni zmieniałem ustawienia biednej sierotce Apache.

Epilog
Kota przeciągnęła się leniwie na swojej połowie krzesła. O godzinie 23 udało mi się uruchomić edytor tekstowy do swojego projektu. Wyrzuty sumienia wraz z produktywną myślą dawno zdechły ze śmiechu więc korzystając z ich nieobecności, uśpiłem maszynę i rzuciłem się w błogie objęcia Piaskowej Dziuni (żeńska wersja Piaskowego Dziadka).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz